Cóż, wygląda na to, że dzisiaj będzie trochę ckliwie. Nic na to nie poradzę, kobiety lubią wrażliwość. Do rzeczy. Każdy ma miejsca, które chce zobaczyć i wiadomo, że takie długo nierealizowane marzenia czasami zaczynają "boleć". To jest bardzo nieprzyjemne uczucie, ale znam gorsze. Byłeś gdzieś, zobaczyłeś to miejsce, ale nie miałeś nawet okazji go poczuć. Liznąłeś i tyle. Tego bardzo nie lubię, a ostatnio złośliwie mi to doskwiera.
Skąd w ogóle pomysł na taki wpis? W jakiś ekstremalnie dziwny sposób sam sobie taki temat wymyśliłem. Wyobraźmy sobie sytuację:
Za dziesięć minut wyjeżdżam. Szybko, szybko, bo mało czasu zostało. T-shirty są, spodnie krótkie i długie są, bielizna jest, kilka par butów jest, parę książek jest, ręczniki też są. A filmy jakieś? Mój Boże, zapomniałem o filmach na zabicie czasu. Panicznie wbiegam do pokoju. Półki z filmami. Biorę kilka losowych z tej półki, na której podobno są same dobre produkcje. Uff, misja zakończona sukcesem. Mogę jechać...
I nie wiedząc jakie to filmy zgotował mi los, pojechałem. A jakie to były filmy? Wymienię te kluczowe dla znaczenia tego postu:
- Amelia - dużo o tym słyszałem, że niby najlepszy francuski hit ever i w ogóle. Faktycznie, absolutnie najlepszy, najbardziej uroczy i magiczny film z Francji jaki przyszło mi obejrzeć. Miejsce akcji to oczywiście Paryż.
- O północy w Paryżu - to akurat widziałem, ale pamiętając świetne, błyskotliwe dialogi i boską Rachel McAdams, obejrzałem jeszcze raz. Miejsce akcji to naturalnie romantyczny, piękny Paryż.
- Francuski Pocałunek - może nie najlepszy, ale jeden z lepszych filmów Meg Ryan. Opowiada o francuskiej, spontanicznej miłości. Po raz kolejny w Paryżu.
Moje własne zdjęcie, a co - pochwalę się |
Tak oto od co najmniej dwóch tygodni odbywam sentymentalną podróż w miejsce odwiedzone przeze mnie raptem dwa miesiące temu, pierwszy raz w życiu, oczywiście. Ktoś powie, że za Paryżem tęskni się zawsze. "Tęsknota" to w tym przypadku za duże słowo. To jest właśnie wspomniana przeze mnie sytuacja, kiedy otarłem się, ale dosyć solidnie, o jedno z licznych marzeń.
"Gadanie rozpieszczonych dzieci" - nasuwa się pewnie wielu ludziom. Być może. Grunt to mieć cel i do niego dążyć. Chciałbym napisać, że kiedyś tam wrócę, ale właśnie przypomniał mi się prawdopodobnie najlepszy wpis Kominka kiedykolwiek, w którym na takie stwierdzenie odpowiedział dość krótko:
Kiedyś tam wrócisz? Nie. Kiedyś to za późno! Wyznacz sobie datę, bo w przeciwnym razie kiedyś po prostu spostrzeżesz, że to się nigdy nie wydarzyło. Ale równie dobrze możesz powiedzieć to teraz. To się nigdy nie wydarzyło.
"KIEDYŚ TAM WRÓCĘ", Kominek ES
A więc po prostu, od września uczym się francuskiego i wrócim do tego Paryża...
Everyone has such a place, right?