8.2.12

Czyżby rok dłużej w gimnazjum?!

W pierwszym zdaniu wyjaśniam - jestem w trzeciej i oczywiście, że zamierzam zdać do następnej klasy, do następnej klasy... gimnazjum! Mam bowiem takie wrażenie, że w pewien subtelny sposób Ministerstwo dołożyło "nam" materiałowo czwartą klasę. Wydaje mi się, że po dość agresywnej "debacie" (?) na temat ACTA przyszedł czas na inteligentną i merytoryczną rozmowę dotyczącą przyszłości MEN i polskiego szkolnictwa. Zacznę więc od początku...

Kto nie zgodzi się ze mną, że gimnazjum to jedna z tych "idiotycznych" i niesprawdzonych reform? Prawda jest taka, że wprowadzenie trzeciej szkoły to katastrofa pod względem społecznym i pod względem pewnego komfortu nauczania. Zacznę od tego drugiego, nie rozmawiałem na ten temat z nauczycielami, ale fakty są takie, że w gimnazjum na prawdę wszystko zaczyna się od nowa. Generalny schemat jest taki:

- pierwsza klasa to oczywiście "wolniutkie stawianie kroczków w nowej szkółce"
- druga klasa to totalna olewka!
- i ostatecznie trzecia klasa, czyli największy dramat życiowy każdego ogarniętego ucznia - panikujący nauczyciele straszący egzaminami, nadganianie materiału przed kwietniem i w końcu wyciąganie ocen na świadectwo do liceum!

Brzmi kusząco, prawda? A teraz wyobraźmy sobie starą, dobrą, ośmioletnią podstawówkę - wszyscy się znają, kochają, nie trzeba się zaaklimatyzować w nowej szkole, a wszystkie nowe przedmioty są subtelnie i stopniowo wprowadzane do planu lekcji. Ale nie - gimnazjum musi być!

Katastrofa pod względem społecznym? Na etapie gimnazjum pojawia się najwięcej subkultur i o ile wszystko oczywiście zależy od tego jak kto ma poukładane w głowie to nagła zmiana środowiska może nieco człowiekowi namącić. Fakty są takie, że osoby, które znam dobrze z podstawówki w gimnazjum "nagle" zaczynają nakładać nieco więcej tapety na twarz, albo "nagle" trochę częściej przychodzą do szkoły w wyjściowych dresach. Nie wspominam o tym, że większość nałogów pojawia się na etapie wspaniałego gimnazjum, ale to akurat można przeboleć, bo to w końcu "ten wiek". Mam więc już omówione stanowisko dotyczące mojego obecnego etapu "kariery edukacyjnej".

I nagle, pewnego dnia, przychodzi reforma edukacyjna. Na chwilę obecną oznacza to, że przez pierwszy rok liceum będę kończył materiał rozpoczęty w gimnazjum - to akurat jest dobra reforma. W końcu! Ale chwila moment, czy w praktyce nie będzie tak, że pójdę do czwartej klasy gimnazjalnej tylko, że z innymi nauczycielami i podręcznikami? No to niech ktoś mi wytłumaczy, bo nie do końca rozumiem. Ten jeden rok to gimnazjum, liceum, czy jakiś oddzielny byt, który został podciągnięty pod liceum, bo nie stać nas na czteroletnie gimnazja? Pewnie wypisuję głupoty i byle minister przejechałby się po mnie, że hej, ale fakty są takie, że wielu gimnazjalistów - jeśli mają w ogóle pojęcie o reformach - myśli tak samo! W ten sposób zakończę omawianie pierwszego punktu zbliżających się zmian.

--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Potem przychodzi druga i trzecia klasa liceum - jeśli założymy, że to "coś" rok wcześniej nazwiemy pierwszą klasą szkoły ponadgimnazjalnej. Z góry uprzedzam, że jestem sympatykiem poniżej opisanej reformy i stąd te ubogie wizualnie kreski oddzielające dwie części posta. O co chodzi? Wybieramy sobie te przedmioty, które nas fascynują lub te, które są mniej beznadziejne - chociaż podobno takich nie ma, bo nawet Wychowanie do Życia w Rodzinie to niezbędne zajęcia! Kiedy już wybierzemy te dwa, do czterech przedmiotów będziemy się ich uczyli baardzo dużo. Dobra wiadomość dla humanistów - jeśli dobrze to rozegracie to w całym liceum będziecie mieli około 30 godzin fizyki, czy też biologii. Mi osobiście ta reforma się podoba, bo najbardziej na świecie nie lubię uczyć się chemii i fizyki - tak, jestem humanistą z krwi i kości. Tym zaś, którzy w wieku 15 lat nie wiedzą, czy iść na humana, czy na inżyniera życzę ze szczerego serca powodzenia - śmierć będzie powolna i bolesna ;)

W ten oto sposób napisałem najdłuższego posta na tym blogu - o co nie trudno - ale skoro jest o czym pisać. Warto też odnotować fakt, że padła w nim trzecia emotikona w historii tego bloga. Dobranoc!