8.1.12

Do końca świata i jeden dzień dłużej?

I nadszedł jubileuszowy, bo dwudziesty finał Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. Nie napiszę, że ten dzień mnie "zmienił", ale na pewno zmusił do pewnych przemyśleń, a tak poza tym to wynik skromnej ankiety wskazuje, że bardziej przyjmują się dłuższe posty. Generalnie to chyba zmierzam do zmiany w stylu pisania, bo jak czytam sobie np. Jak Żyć - niejaki Kuba jest moim guru - to dochodzę do wniosku, że obecna forma jest odległa od idealnej - odetchnijcie, nie założę po raz kolejny nowego bloga!

Wracając jednak do Wielkiej Orkiestry Jurka Owsiaka, nie odkryję Ameryki stwierdzając, że wybitna większość "wolontariuszy" robi to dla "czech punktów" za wolontariat, przy rekrutacji. Nie śmiejcie się - to są podobno najłatwiejsze pkt. do zarobienia, bo przecież nie każdy czytał "Dziady" i nie wszyscy przełkną wiersz Miłosza - gimnazjaliści wiedzą o co chodzi. No to mamy już pierwszy akapit - wspominałem coś o dłuższych notkach?

Z góry uprzedzam, że wolontariuszem WOŚP byłem całkowicie z ramienia szkoły, a to akurat jest ważny szczegół, ponieważ kiedy sto pięćdziesiąt wygłodniałych zombie ciśnie przez jedną ulicę uśmiechając się i zbierając pieniądze od ludzi - na początku każdy ma ten entuzjazm - to jednak w porównaniu do kogoś kto samotnie biega z puszeczką zaangażowanie jest inne. Wydaje mi się, że moja szkoła, która - jak by na to nie spojrzeć - jest molochem dla tysiąca uczniów, stanowi pewien wyjątek w stosunku do reszty wolontariuszy. Sam miałem okazję przekonać się, że na starcie "aż się chce", ale potem dla wielu zbieranie kasy do puszek mija się z celem - szczególnie jeśli kapuchę zbierasz w galerii handlowej - a jak!

Inna sprawa to grupy. Nie wiem jak było w innych szkołach i podejrzewam, że lepiej, ale u nas było siedem osób na jedną puszkę. WTF generalnie? Sytuacja, w której ósemka, czy tam siódemka wolontariuszy podbiega do ciebie z jedną skarbonką jest jakaś dziwna. Przydałoby się też jakieś przeszkolenie, bo prawie popłakałem się ze śmiechu, gdy moja koleżanka - posiadam takowe - podeszła do faceta i zapytała się "Czy nie chce pan kupić serduszka?" - autentyk. Na szczęście po odpowiednim nakierowaniu każdy może wyjść na ludzi.

W przypadku mojej szkoły WOŚP okazuje się dobrą opcją dla tych, którzy chcą coś zarobić, a się nie narobić. Doszedłem do wniosku, że do nich należę. Choć ogólną organizację "przedsięwzięcia" oceniam pozytywnie to pewien jestem jednego - nigdy już nie spojrzę na wolontariusza WOŚP z tej samej perspektywy!

Na koniec coś o Jerzym Owsiaku. Trzeba się pogodzić z tym, że niektórzy wiecznie będą mu chcieli rzucać kłody pod nogi, ale ja tam go lubię. Są tacy, co nigdy nie zapomną mu kultowego już "róbta co chceta", ale jak ja - że niby liberał - miałbym tego hasła nie polubić? Co do słuszności Wielkiej Orkiestry - że niby za dużo to wszystko kosztuje? Ktoś jednak ten cały sprzęt dostaje.

PS Wszystkim przyszłorocznym wolontariuszom w centrach handlowych polecam ustawienie się pod Wólczanką lub Vistulą itp. Niektórzy goście w garniakach grubo rzucają banknotami.