23.6.12

Gimnazjum - fakty i mity?

Te sale lekcyjne, te toalety, te stołówki, ci nauczyciele - high school'e z amerykańskich filmów robią wrażenie, ale dla nas są wciąż takim 'american dream'. Piszę o tym, ponieważ kończy się rok szkolny, a wraz z nim moja kadencja w gimnazjum. Mam kilka przemyśleń nt. naszego systemu edukacyjnego. Dlatego powstaje ten post. Gimnazjum A.D. 2012 - fakty i mity (czy jakoś tak)!


Nigdy nie podobała mi się sama idea gimnazjum. Prawdopodobnie wynika to z tego, że rodzice karmili mnie wspomnieniami na temat ośmioklasowej podstawówki - brzmiało to co najmniej dobrze. Wydaje mi się, że takim też było. Parę smutnych faktów o gimnazjum: uczeń przychodzi do nowej szkoły, trafia do klasy z osobami, których nie znał lub nigdy się z nimi nie zadawał. Daje to nieograniczone możliwości kreowania swojego wizerunku na nowo. Tak, zdaję sobie sprawę z tego, że to nie jest amerykański film i nie ma tutaj plastików, sporowców, kujonów, szarych loser'ów itd. Gdzieś jednak pisałem już, że gimnazjum może być dla wielu młodych katastrofą. 


Udało mi się wygrzebać coś sensownego z poprzednich postów:
" Kto nie zgodzi się ze mną, że gimnazjum to jedna z tych "idiotycznych" i niesprawdzonych reform? Prawda jest taka, że wprowadzenie trzeciej szkoły to katastrofa pod względem społecznym i pod względem pewnego komfortu nauczania. Zacznę od tego drugiego, nie rozmawiałem na ten temat z nauczycielami, ale fakty są takie, że w gimnazjum na prawdę wszystko zaczyna się od nowa. Generalny schemat jest taki:

- pierwsza klasa to oczywiście "wolniutkie stawianie kroczków w nowej szkółce"
- druga klasa to totalna olewka!
- i ostatecznie trzecia klasa, czyli największy dramat życiowy każdego ogarniętego ucznia - panikujący nauczyciele straszący egzaminami, nadganianie materiału przed kwietniem i w końcu wyciąganie ocen na świadectwo do liceum!

Brzmi kusząco, prawda? A teraz wyobraźmy sobie starą, dobrą, ośmioletnią podstawówkę - wszyscy się znają, kochają, nie trzeba się zaaklimatyzować w nowej szkole, a wszystkie nowe przedmioty są subtelnie i stopniowo wprowadzane do planu lekcji. Ale nie - gimnazjum musi być!

Katastrofa pod względem społecznym? Na etapie gimnazjum pojawia się najwięcej subkultur i o ile wszystko oczywiście zależy od tego jak kto ma poukładane w głowie to nagła zmiana środowiska może nieco człowiekowi namącić. Fakty są takie, że osoby, które znam dobrze z podstawówki w gimnazjum "nagle" zaczynają nakładać nieco więcej tapety na twarz, albo "nagle" trochę częściej przychodzą do szkoły w wyjściowych dresach. Nie wspominam o tym, że większość nałogów pojawia się na etapie wspaniałego gimnazjum, ale to akurat można przeboleć, bo to w końcu "ten wiek". "
 "Czyżby rok dłużej w gimnazjum?!", Deliberowanie Blog

Nadal zgadzam się ze wszystkim, co wtedy napisałem. Nie jest to typ reformy, którą da się "od tak" odkręcić, ale warto się zastanowić czy (niejednokrotnie) nasz stary dobry system nie jest lepszy od zachodniego. Tyle o naszych polskich gimnazjach.

Na ratunek przychodzą reformy Ministerstwa Edukacji Narodowej, które (niczym Superman) mają nas wybawić z opresji. Część z nich obejmuje gimnazjum, a reszta liceum. Ktoś mądry powiedział, że wdrażane reformy mają upodobnić polskie szkoły do tych amerykańskich. Że niby indywidualizowanie? Brzmi to wszystko pięknie, ale jak będzie to się dopiero przekonamy. Fakty są takie, że mieliśmy wybierać sobie przedmioty, które rozszerzymy (do czterech), a ostatecznie tylko jedna z trzech szkół, do których kandyduję, oferuje możliwość wybierania (choose: WOS or Math). Wprowadziło to wszystko trochę chaosu, a o całym zamieszaniu można przeczytać na Belfer Blogu.

Reforma w gimnazjum to zupełnie inna para kaloszy. Początkowo sam pomysł okrojenia materiału do mnie nie przemawiał, ale egzaminy napisałem, oceny wyciągnąłem i mogę napisać, że JEST DOBRZE. Może wyniki egzaminów o tym nie świadczą (dostępne TUTAJ), ale reforma jest sukcesem. Nie wiem, co zostało w głowach moim poprzednikom, ale wiedza zdobyta w gimnazjum i świadomość jej poszerzania (a nie powtarzania!) w licem dają mi "nadzieję na lepsze jutro". Wszystko rozstrzygnie się jednak w liceum. Może być tak, że za trzy lata obsmaruję (na tym lub innym blogu) MEN za reformę fatalną w skutkach - wszystko się może zdarzyć!

Teraz bardziej osobiście: Dziękuję Szanownej CKE za wspaniały egzamin gimnazjalny, który ocenił moją wiedzę na ponad 90%, czyli jakiś 96 centyl. Nie przejmujcie się tymi "idiotami", którzy tak bardzo zaniżyli średnią. Oni po prostu myślą, że wszystko jest w internecie (co akurat jest prawdą) i to ich wybór. Aby tak dalej i liczę na waszą reformę w szkołach ponadgimnazjalnych.

Teraz jeszcze bardziej osobiście: w tym poście żegnam się niejako z moim gimnazjum. Jak je zapamiętam? Wielki moloch dla niecałego tysiąca uczniów i dosłownie przepychanie się na korytarzach, ale jest w tym coś wyjątkowego. Pamiętam, że po roku spędzonym z setkami uczniów i dziesiątkami nauczycieli, w wakacje czułem się jakoś dziwnie. To przyzwyczajenie do tego, że zawsze dookoła masz tylu rówieśników. Już czuję, że po studiach będzie ciężko. Pomimo, że opisując moje gim. można użyć każdego przymiotnika oprócz "elitarne" to mam wrażenie, że na prawdę dużo się nauczyłem w tej (bądź co bądź) dżungli. Spędziłem w tym budynku sześć lat, bo mieszczą się tutaj również klasy 4-6 mojej podstawówki. Ciekawy jestem trudu z jakim przyjdzie mi opuścić te mury.

No cóż, zrobiło się trochę sentymentalnie, więc to dobry moment na zakończenie tego całkiem długiego posta. Trzymajcie się i komentujcie, bo przez podczepienie Disqusa zniknęły wszystkie dotychczasowe komentarze.